sobota, 13 września 2014

Rozdział 1.

- Liz! Patrz na to! To się nada idealnie! - Amy. Moja wiecznie rozentuzjazmowana przyjaciółka. Jest kimś naprawdę ważnym w moim dość nudnym życiu. Czasem zastanawiam się jakby one wyglądało, gdybyśmy nigdy się nie spotkały. Na pewno nie byłoby tak samo jak jest teraz. Gorzej? Bez wątpienia. Mój żywot na Ziemi nigdy nie był usłany różami. Rodzice nie mieli dla mnie czasu, ważniejsze były ich miliony, które miały zapewnić nam "szczęście". W szkole, w sumie już od przedszkola, byłam tą "gorszą". Gdyby nie Rebecca Johnson teraźniejszość wyglądałaby podobnie. Jednak ta z pozoru zwykła, przeciętna dziewczyna ma w sobie coś, co pomogło mi zaznać szczęścia. To ona sprawiła, że teraz nie obawiam się chodzić po ulicach.
-Matko Becca! Na serio dałabyś swoim rodzicom figurkę clowna z okazji rocznicy ślubu?! Błagam. Cię. Wiem, że może to ciebie nie obchodzi, ale zostało mi tylko 40 minut do przyjęcia! - ohh... Mówiłam już, że oprócz tych wielu zalet moja BFF ma też kilka wad? Pierwsza: zazwyczaj wybucha wariactwem w najmniej odpowiednich momentach.
-Dobrze, Elizabath! - Druga: choć doskonale wie, że moje imię to rzecz, której nienawidzę z całego serca, to i tak będzie darła się na cały sklep do momentu, aż głowy wszystkich obecnych w pomieszczeniu nie zwrócą się w naszą stronę. Debilka. - Jak chcesz! Ja próbowałam tylko ci pomóc, ale skoro nie chcesz to trzeba było po prostu powiedzieć! - jak zawsze przez pierwszą chwilę nie wiem czy żartuje, czy zaczyna kolejną kłótnię. Widzimy tutaj wadę numer trzy: nieobliczalna.
- Ohh dobra, nie zamierzam zaczynać z tobą kolejnej kłótni o byle gówno, a już na pewno nie w publicznym miejscu. I wiesz co? To ty sama postanowiłaś pójść ze mną więc teraz mi nie wmawiaj, że... - moją jakże piękną wypowiedź przerywa "Happy" Pherela Williamsa,  wydobywające się z głośnika mojego telefonu. - i mi nie wmawiaj, że ja cię do czegoś zmuszałam!
- Ok, Liz! Może łaskawie sięgniesz do tej torebki i odbierzesz ten telefon, bo przez ciebie wszyscy się na nas gapią! - aha, i kto to mówi... Rzucam jej złowrogie, pełne nienawiści spojrzenie, po czym wygrzebuję mojego smartfona. Na wyświetlaczu widnieje jedno z najpiękniejszych imion na świecie: Niall.
- Nialler! - praktycznie krzyczę z radości przechodząc między sklepowymi regałami i udając się do wyjścia. -   Tęskniłam! O której będziesz? Mam po ciebie przyjechać czymś? W sumie do dyspozycji mam tylko autobus i taksówkę, ale myślę, że to chyba bez różnicy, bo... - w sumie byłam bardzo nieśmiała, ale kiedy targały mną jakieś mocne emocje potrafiłabym przegadać cały dzień.
- Hej, hej Liz... LIZZ!... LIZZIEE!!! Stopuj! - z mojego "transu" wyrwał mnie rozbawiony krzyk Horana. - Nie musisz się fatygować żadną taksówką... Po pierwsze nie warto marnować na nas pieniędzy, a po drugie - czekamy z mamą od jakichś 15 minut w tym parku obok twojego domu. - co takiego?! No po prostu pięknie!
- Słucham?! Dlaczego mnie nie uprzedziłeś?! Ty jesteś po prostu nienormalny! Niełaska było zadzwonić to 15 minut wcześniej?!
- Spokojnie Liz, i tak musieliśmy odpocząć po locie... Lecieliśmy 2 godziny, bo były te pieprzone turbulencje! Nadal kręci mi się w głowie!
- Och, ok... Ale chyba lepiej byłoby, gdybyście siedzieli teraz na miękkiej kanapie w moim salonie i popijali  pyszną kawę niż czekali na twardej, obskurnej ławce w towarzystwie jakichś meneli! Ale nie... Niall James Horan jest Niallem Jamesem Horanem i musi robić wszystko po swojemu! Ochh, ja cię po prostu zabiję!- usłyszałam chichot - Dobra, kończę już zakupy, więc będę za 10 minut. Do zobaczenia Niall!
- Nie musisz się spieszyć, całkiem przyjemnie się tu marznie... - tak, na pewno ... Szkoda tylko, że właśnie upływa połowa maja i na zewnątrz jest 20 stopni. Swoją drogą to chyba najcieplejsza wiosna w Londynie odkąd tylko pamiętam... - Do zobaczenia "kochana" kuzyneczko! -  oczywiście nie obyłoby się bez małego sarkazmu.
-Do zobaczenia Horan. - nacisnęłam czerwoną słuchawkę i udałam się z powrotem do Amy. Na szczęście nigdzie nie poszła, więc nie musiałam szukać ją po całym centrum. Kiedy mnie zobaczyła, jej mina z uśmiechniętej, zmieniła się na wielce obrażoną.
-Amy, dawaj tego clowna!
-Na co ci on... Przecież wszystko wybierane przeze mnie nie nadaje sie na prezent dla twoich rodziców!
-Och, dawaj to i przestań! - próbowałam zabrać jej figurkę, którą kurczowo trzymała w ręku, ale bez skutku.
-Czyżby nagła zmiana poglądów? - nadal walczyłyśmy. Bez wątpienia wyglądałyśmy jak dwójka dzieci z ADHD, można było to wywnioskować po minach innych klientów.
-Nie! Ale na tą chwile nie mamy nic lepszego! Musimy się pospieszyć, Niall czeka na mnie przed domem! - Amy zrobiła wielkie oczy.
-KTO?!
-Głucha jesteś?! Niall, mój kuzyn, właśnie przyleciał z Dublina. Tylko nie wkręcaj, że go nie pamiętasz! Kochałaś się w nim odkąd... Odkąd pierwszy raz go zobaczyłaś! I znając ciebie, pewnie to się nie zmieniło! I tak jak mówiłam musimy sie pospieszyć, bo... - nie zdążyłam dokończyć, gdyż dziewczyna pociągnęła mnie za rękę w kierunku kasy. Szybko dokonałam zakupu prezentu i wybiegłyśmy ze sklepu. Gnałyśmy w stronę najbliższego postoju taksówek. Po chwili wsiadałyśmy do samochodu.
-Amy, kiedy mówiłam, że powinniśmy się pospieszyć, nie miałam na myśli sprintu - dyszałam.
Jazda zajęła niecałe 5 minut. Płaciłam kierowcy, kiedy  Amy już wybiegła z samochodu i rzuciła się na Nialla.
-Niaaaaall - chłopak był nieco zmieszany.
-Emm, hej, yyy... Amy, tak? - miałam wrażenie, że chłopak nie przeżyje tego spotkania. Ona go praktycznie dusiła!
-Och, Niall, tak dawno się nie widzieliśmy!
-Ymm... Tak... Masz racje - Powiedział z trudem łapiąc oddech. Boże, czy ta dziewczyna nie ma wstydu?! Przecież on ją ledwo pamięta. Owszem, w dzieciństwie spotkali się kilka razy, ale byliśmy wtedy dziesięcioletnimi dzieciakami!
-Amando, mogłabyś już odsunąć się od mojego kuzyna? Nie chciałabym, żebyś go zadusiła... - powiedziałam, na co oderwali się od siebie, a Amy rzuciła mi złowrogie spojrzenie. Nialler, widząc mnie szeroko się uśmiechnął.
-Liziee! - podszedł do mnie i zamknął w szczelnym uścisku. - tęskniłem... - wyszeptał
-ja za tobą bardziej...



******

Witam w pierwszym rozdziale "Addicted to you". Wiem, że dość krótki, ale na początek muszę dostać od Was jakąś opinię, aby zdecydować się na pisanie. Głównym bohaterem będzie Harry, pojawi się w dalszych rozdziałach. Przepraszam, że nie mam dla Was żadnego prologu, przedstawienia bohaterów czy zwiastunu, ale to mój pierwszy blog i nie dałam rady wszystkiego ogarnąć, lecz wszystko wkrótce się pojawi.
Proszę, bądźcie dla mnie wyrozumiali :)



Jeśli przeczytałeś, proszę, zostaw komentarz.