-Matko Becca! Na serio dałabyś swoim rodzicom figurkę clowna z okazji rocznicy ślubu?! Błagam. Cię. Wiem, że może to ciebie nie obchodzi, ale zostało mi tylko 40 minut do przyjęcia! - ohh... Mówiłam już, że oprócz tych wielu zalet moja BFF ma też kilka wad? Pierwsza: zazwyczaj wybucha wariactwem w najmniej odpowiednich momentach.
-Dobrze, Elizabath! - Druga: choć doskonale wie, że moje imię to rzecz, której nienawidzę z całego serca, to i tak będzie darła się na cały sklep do momentu, aż głowy wszystkich obecnych w pomieszczeniu nie zwrócą się w naszą stronę. Debilka. - Jak chcesz! Ja próbowałam tylko ci pomóc, ale skoro nie chcesz to trzeba było po prostu powiedzieć! - jak zawsze przez pierwszą chwilę nie wiem czy żartuje, czy zaczyna kolejną kłótnię. Widzimy tutaj wadę numer trzy: nieobliczalna.
- Ohh dobra, nie zamierzam zaczynać z tobą kolejnej kłótni o byle gówno, a już na pewno nie w publicznym miejscu. I wiesz co? To ty sama postanowiłaś pójść ze mną więc teraz mi nie wmawiaj, że... - moją jakże piękną wypowiedź przerywa "Happy" Pherela Williamsa, wydobywające się z głośnika mojego telefonu. - i mi nie wmawiaj, że ja cię do czegoś zmuszałam!
- Ok, Liz! Może łaskawie sięgniesz do tej torebki i odbierzesz ten telefon, bo przez ciebie wszyscy się na nas gapią! - aha, i kto to mówi... Rzucam jej złowrogie, pełne nienawiści spojrzenie, po czym wygrzebuję mojego smartfona. Na wyświetlaczu widnieje jedno z najpiękniejszych imion na świecie: Niall.
- Nialler! - praktycznie krzyczę z radości przechodząc między sklepowymi regałami i udając się do wyjścia. - Tęskniłam! O której będziesz? Mam po ciebie przyjechać czymś? W sumie do dyspozycji mam tylko autobus i taksówkę, ale myślę, że to chyba bez różnicy, bo... - w sumie byłam bardzo nieśmiała, ale kiedy targały mną jakieś mocne emocje potrafiłabym przegadać cały dzień.
- Hej, hej Liz... LIZZ!... LIZZIEE!!! Stopuj! - z mojego "transu" wyrwał mnie rozbawiony krzyk Horana. - Nie musisz się fatygować żadną taksówką... Po pierwsze nie warto marnować na nas pieniędzy, a po drugie - czekamy z mamą od jakichś 15 minut w tym parku obok twojego domu. - co takiego?! No po prostu pięknie!
- Słucham?! Dlaczego mnie nie uprzedziłeś?! Ty jesteś po prostu nienormalny! Niełaska było zadzwonić to 15 minut wcześniej?!
- Spokojnie Liz, i tak musieliśmy odpocząć po locie... Lecieliśmy 2 godziny, bo były te pieprzone turbulencje! Nadal kręci mi się w głowie!
- Och, ok... Ale chyba lepiej byłoby, gdybyście siedzieli teraz na miękkiej kanapie w moim salonie i popijali pyszną kawę niż czekali na twardej, obskurnej ławce w towarzystwie jakichś meneli! Ale nie... Niall James Horan jest Niallem Jamesem Horanem i musi robić wszystko po swojemu! Ochh, ja cię po prostu zabiję!- usłyszałam chichot - Dobra, kończę już zakupy, więc będę za 10 minut. Do zobaczenia Niall!
- Nie musisz się spieszyć, całkiem przyjemnie się tu marznie... - tak, na pewno ... Szkoda tylko, że właśnie upływa połowa maja i na zewnątrz jest 20 stopni. Swoją drogą to chyba najcieplejsza wiosna w Londynie odkąd tylko pamiętam... - Do zobaczenia "kochana" kuzyneczko! - oczywiście nie obyłoby się bez małego sarkazmu.
-Do zobaczenia Horan. - nacisnęłam czerwoną słuchawkę i udałam się z powrotem do Amy. Na szczęście nigdzie nie poszła, więc nie musiałam szukać ją po całym centrum. Kiedy mnie zobaczyła, jej mina z uśmiechniętej, zmieniła się na wielce obrażoną.
-Amy, dawaj tego clowna!
-Na co ci on... Przecież wszystko wybierane przeze mnie nie nadaje sie na prezent dla twoich rodziców!
-Och, dawaj to i przestań! - próbowałam zabrać jej figurkę, którą kurczowo trzymała w ręku, ale bez skutku.
-Czyżby nagła zmiana poglądów? - nadal walczyłyśmy. Bez wątpienia wyglądałyśmy jak dwójka dzieci z ADHD, można było to wywnioskować po minach innych klientów.
-Nie! Ale na tą chwile nie mamy nic lepszego! Musimy się pospieszyć, Niall czeka na mnie przed domem! - Amy zrobiła wielkie oczy.
-KTO?!
-Głucha jesteś?! Niall, mój kuzyn, właśnie przyleciał z Dublina. Tylko nie wkręcaj, że go nie pamiętasz! Kochałaś się w nim odkąd... Odkąd pierwszy raz go zobaczyłaś! I znając ciebie, pewnie to się nie zmieniło! I tak jak mówiłam musimy sie pospieszyć, bo... - nie zdążyłam dokończyć, gdyż dziewczyna pociągnęła mnie za rękę w kierunku kasy. Szybko dokonałam zakupu prezentu i wybiegłyśmy ze sklepu. Gnałyśmy w stronę najbliższego postoju taksówek. Po chwili wsiadałyśmy do samochodu.
-Amy, kiedy mówiłam, że powinniśmy się pospieszyć, nie miałam na myśli sprintu - dyszałam.
Jazda zajęła niecałe 5 minut. Płaciłam kierowcy, kiedy Amy już wybiegła z samochodu i rzuciła się na Nialla.
-Niaaaaall - chłopak był nieco zmieszany.
-Emm, hej, yyy... Amy, tak? - miałam wrażenie, że chłopak nie przeżyje tego spotkania. Ona go praktycznie dusiła!
-Och, Niall, tak dawno się nie widzieliśmy!
-Ymm... Tak... Masz racje - Powiedział z trudem łapiąc oddech. Boże, czy ta dziewczyna nie ma wstydu?! Przecież on ją ledwo pamięta. Owszem, w dzieciństwie spotkali się kilka razy, ale byliśmy wtedy dziesięcioletnimi dzieciakami!
-Amando, mogłabyś już odsunąć się od mojego kuzyna? Nie chciałabym, żebyś go zadusiła... - powiedziałam, na co oderwali się od siebie, a Amy rzuciła mi złowrogie spojrzenie. Nialler, widząc mnie szeroko się uśmiechnął.
-Liziee! - podszedł do mnie i zamknął w szczelnym uścisku. - tęskniłem... - wyszeptał
-ja za tobą bardziej...
******
Witam w pierwszym rozdziale "Addicted to you". Wiem, że dość krótki, ale na początek muszę dostać od Was jakąś opinię, aby zdecydować się na pisanie. Głównym bohaterem będzie Harry, pojawi się w dalszych rozdziałach. Przepraszam, że nie mam dla Was żadnego prologu, przedstawienia bohaterów czy zwiastunu, ale to mój pierwszy blog i nie dałam rady wszystkiego ogarnąć, lecz wszystko wkrótce się pojawi.
Proszę, bądźcie dla mnie wyrozumiali :)
Jeśli przeczytałeś, proszę, zostaw komentarz.